Festiwal kosmetyków naturalnych, czyli dlaczego warto zajrzeć do Hebe

Możecie kręcić głowami, udawać, że nie wiecie o czym mówię, ale ja znam Was doskonale. Podświadomie każdy lubi promocje. Czasami łapiemy się na marketingowe tricki, innym razem kupujemy coś, co nie jest nam potrzebne, ale ciężko powiedzieć, że promocje są złe. Bo nie są, ale trzeba podejść do nich z głową. I najbardziej ceni się te, które nie trwają ułamek sekundy – może nie dosłownie, ale większość kończy się przecież w przeciągu doby. Poznajcie więc festiwal, którego uczestnikami chcielibyście zostać i promocje, na które warto się złapać.
Recenzja Opinia Blog Współpraca
Kolejny rok, z wielkim zaszczytem opowiadam o promocji, którą lubię szczególnie bardzo, a która polega nie tylko na obniżeniu cen produków, ale także na zachęceniu klientów do stosowania naturalnych kosmetyków. Drogeria Hebe zorganizowała kolejną edycję Festiwalu Kosmetyków Naturalnych, podczas której promuje marki tworzące kosmetyki z dobrym składem.

Cała akcja trwa ponad miesiąc, bo zaczyna się 13 października, a kończy 15 listopada.  Kosmetyki objęte zniżką mozna znaldzc na stronie internetowej drogerii. Warto wspomnieć, by podczas zakupow mieć że soba karte Hebe – wtedy ceny są jeszcze niższe niż te, które obowiązują pozostałych klientow. W tym roku, na promocji pojawiły się takie marki jak Natura Siberica, Nacomi, Fit Lovers by Nacomi, Sattva, YOPE, Jowae, Rosadia, O`Herbal, Organic Shop, Avenil czy Ava Eco.

Jako że zrobiono mi psikusa i najbliższa drogeria Hebe jest właśnie w remoncie – trochę to trwało, zanim znalazłam chwilę na zakupy i zweryfikowanie wszystkich kosmetyków wystawionych w Festiwalu Kosmetyków Naturalnych. Oprócz wymienionych wyżej marek, znalazłam kolejne dwie, które może nie promują FKN, ale również  są naturalne i występują w niższej cenie – to Sylveco i  Babuszka Agafia.

Recenzja Opinia Blog Współpraca
Wiecie już może, że 90% mojej pielęgnacji stanowią produkty naturalne. I nie oszukujmy się – trochę kosmetyków przewinęło się przez moją kosmetyczkę, a spora część z nich została kupiona właśnie w Hebe. Bo spośród wszystkich drogerii, to jedna z trzech sieciówek, która jest mi bliska. I dosłownie, i w przenośni.
Recenzja Opinia Blog Współpraca

YOPE, kosmetyki, które zawsze znajdziesz w mojej łazience

Czy ktoś na sali pamięta jeszcze premierę kosmetyków Yope? Bo ja bardzo dobrze! Nie mogę zapomnieć pierwszych mydełek do mycia rąk, które udało mi się poznać na chwilę przed oficjalną sprzedażą. Od tamtej pory stale wracam do tej marki. Używałam już większość wariantów zapachowych mydełek, balsamów do rąk, mniejszych kremów, a i na środki czystości znalazła się chwila – te do mycia szyb w szczególności dobrze wspominam. Jakiś czas temu swoją premierę miały mydełka dla dzieci, żele pod prysznic a niebawem pojawią się także szampony i odżywki. Yope dumnie się rozwija i stale kusi do testowania kolejnych produktów. Na mojej wishliście jest jeszcze świeca. A właściwie świece, bo po co się ograniczać. Jak miło, że marka YOPE kolejny raz znalazła się na liście kosmetyków FKN, bo oznacza to tyle, że poszczególne produkty można kupić z niższą ceną. Są to wybrane żele pod prysznic i mineralne mydło do rąk. 
Naturalny żel pod prysznic `Kwiat lipy` to wersja najbardziej uniwersalna. Powiedziałabym  nawet, że neutralna. To delikatny, kwiatowy zapach, który tak jak w przypadku kokosa (czyli mojego ulubieńca) – potrafi długo utrzymywać się na skórze. Nie mogę tylko doszukać się informacji, czy żele pod prysznic też można dokupić w formie dolewki. Ale na pewno ta opcja dostępna jest przy mydełkach w płynie. Na promocji znalazł się także zapach Yunnam. Wcześniejsza cena to 19,99 zł, za to teraz żele pod prysznic kosztują 12,99 zł.
Mineralny, naturalny balsam do rąk i ciała też wskoczył na promocję. Nie ukrywam, że ta wersja zapachowa zupełnie nie trafiła w mój gust – ja używałam wersji miodowej, a mój mężczyzna mineralnej, właśnie ze względu na delikatny, lekko morski zapach. Nie mniej jednak – to fajna alternatywa dla tych, co to nie lubią mieć oddzielnego produktu do rąk i ciała. Balsam jest ogrooooomny, bo to aż 500 ml produktu i potrzeba niekiedy kilku miesięcy na zużycie (no, mnie jako kobiecie udało się uporać z moją wersją znacznie szybciej). W regularnej cenie balsam kosztuje 39,99 zł, a na promocji 29,99 zł. 

ORGANIC SHOP, ratunek dla włosów za niewielkie pieniądze

Tę markę polubiłam ze względu na maski do włosów. Są tanie, ładnie pachną i delikatnie nawilżają włosy. Może nie są to najlepsze maski pod słońcem, ale za taką cenę warto wypróbować kilku sztuk i znaleźć swojego ulubieńca. W ofercie Organic Shopu jest wiele produktów, ale dzisiaj chciałam skupić się na tych, które pojawiły się w ramach promocji. Są to przede wszystkim kosmetyki do włosów – szampony, odżywki i maski. Kokosowe, malinowe arganowe czy miód z awokado. Tej ostatniej wersji próbowałam, ale nie sprawdziła się przy moich włosach, chociaż w sieci jest prawdziwym hitem. Teraz zdecydowałam się na kokos, a dokładniej na kokosową maskę, która na promocji kosztuje zaledwie 8,99 zł. A produkty te są naprawdę wydajne. 
Organic Shop szanuję też za wybór opakowań – może i ten plastik nie jest wizualnie najpiękniejszy, ale jest to materiał, który można wykorzystać ponownie do przechowywania domowych kosmetyków czy odlewek. Jest wykonany z polipropylenu, czyli plastiku, w którym przechowuje się żywność. Jest najbezpieczniejszy i najlepiej przebadany. I dlatego uważam, że warto sprawdzić, czy ta marka nie trafi w Wasz gust. Jest promocja, więc najlepsza okazja na małe zapoznanie. 
Recenzja Opinia Blog Współpraca

NACOMI, czyli na co mi kolejne kosmetyki

Czasami sama siebie pytam, na co mi kolejne kosmetyki. ale cóż poradzić, skoro nie tylko domaga się ich moja skóra, a dostarczają mi one mnóstwo pociechy. Markę Nacomi znam bardzo dobrze. Baaa, czasami łapię się na tym, że coraz mniej jest w ich ofercie kosmetyków, których jeszcze nie przetestowałam. Niektóre lubię bardziej, niektóre mniej, ale na buble trafiam naprawdę rzadko. Z Nacomi polubią się Ci, którzy lubią mocne i słodkie zapachy. Nacomi pachnie już z daleka, choćbyśmy jeszcze byli parę kroków do półki z tymi kosmetykami. Najwięcej tam dodatków typu czekolada, karmel, banan, jagoda, ciasteczka.  Ma być po prostu słodko. 
Smooth Body butter, czyli masełko do ciała, które pachnie miodowymi goframi. Jest też Scrub&Wash o zapachu bananowej pianki oraz wersja jagodowa. Body mousse widziałam w wydaniu kokosowo-bananowym. I tak, większość z tych kosmetyków już miałam – są bardzo, bardzo pachnące.
Poza tym na promocji znalazły się także szampony, odżywki i olejki do włosów. Jest też rafinowany olej kokosowy, olejek makadamia, z nasion bawełny, awokado czy ten ze słodkich migdałów. Bardzo lubię ich aktywator do maseczek – to płyn, który miesza się z glinką zamiast wody. I pudry do kąpieli zwane Bubble Bath Powder! Może są mało wydajne, ale na promocji kosztują 8,39 zł. Jedno opakowanie wystarczy na dwa użycia. 
Jeszcze kilka słów na temat scrubu, który pojawił się na zdjęciu. O ile dobrze pamiętam, występuje w trzech wersjach – czekoladowej, o zapachu pinacolady i arbuzowej. Nie wiem czemu, ale w gazetce pojawiła się cena znacznie wyższa, bo było to 19,99 zł. Tymczasem w drogerii zapłaciłam za niego 11,99 zł. Pachnie obłędnie, ale intensywnie. To taki scrub, który sprawdzi się przy cerze potrzebującej mocnego zdzieracza, do wrażliwej i naczynkowej nie powinien się nawet zbliżać. Swoją konsystencją i opakowaniem przypomina mi pewien koreański peeling, który używałam dwa lata temu. Jednak u Nacomi skład jest znacznie prostszy, bardziej naturalny a cena kilkukrotnie niższa.
Recenzja Opinia Blog Współpraca

SATTVA, czyli nowość w mojej kosmetyczce

Tutaj będę oszczędna w słowach, bo z marką Sattva poznałam się bardzo, bardzo niedawno. A właściwie z olejkiem na wzmocnienie cebulek włosowych. Właściwie w ofercie HEBE olejki są dwa – na wzmocnienie i na porost włosów. Mnie przypadła do przetestowania wersja pierwsza – a nie wspominałam jeszcze o tym, że moje odchudzanie przyniosło ze sobą coś więcej niż tylko utratę kilogramów. Po kilku miesiącach zaczęło się wypadanie włosów. I to tak intensywne, że przestałam sobie z tym radzić. Zaczęłam od wcierania olejku rycynowego i o ile pierwsze baby hair już się pojawiły, to wciąż tracę kolejne włosy, które są po prostu osłabione po braku odpowiednich witamin. Dlatego dołożyłam do codziennej pielęgnacji kurację na wzmocnienie. 
Olejek rozprowadzam u nasady włosów, delikatnie wcieram a następnie zostawiam w takiej postaci na całą noc. Ze względu na to, że to troszeczkę ryzykowny sposób jeżeli chodzi o utrzymaniu w czystości poduszki – zamówiłam sobie na Allegro najprostsze, bawełniane czapki na jesień. Tu tylko wspomnę, że olejek ma bardzo intensywny, kwiatowy (właściwie jaśminowy) zapach, który jest przepiękny, ale wiem, że nie każdy może mieć kontakt z tak intensywną wonią. Do Czarszki nauczyłam się już, że przy astmie takie zapachy mogą być prawdziwym utrapieniem dla chorych. Dodam jeszcze tylko, że olejek dolewam także do szamponu – wtedy traci na swoim zapachu, ale działanie jest też słabsze.
Jeżeli rzeczywiście przed połową listopada zauważę poprawę w kondycji włosów – dokupię też olejek na porost, bo cena z kartą Hebe to zaledwie 23 zł. (w oryginale coś około 30 zł). Zastanawiam się też nad zakupem szamponu z mango i nad podwójnym grzebieniem, jednak w moim HEBE została tylko jedna sztuka i do tego uszkodzona. Czekam jak na szpileczkach, kiedy otworzą remontowaną placówkę. 
Recenzja Opinia Blog Współpraca

FIT LOVERS, czyli znana marka w nowym wydaniu

W wydaniu, które bardzo nie trafiło w mój gust. I nie tylko mój. Ale mowa tylko o opakowaniach. Kosmetyki Nacomi kocham, z Biolove mam to samo – lubię nawet ten ich słodki design, jednak współpraca z parą Fit Lovers zrodziła pstrokate, nieestetyczne opakowania. Zbyt kolorowe, zbyt efekciarskie. Może nie jest to strzał w kolano, a niewielki siniak. Ale jest. Nie można jednak zaprzeczyć, że opakowania kryją w sobie złe kosmetyki.
Wybaczcie mi proszę (a wiem, że wybaczycie), ale na zdjęciu pojawił się peeling nie w swoim oryginalnym opakowaniu. Jeżeli chcecie zobaczyć, jak wygląda ta edycja kosmetyków, to ZERKNIJCIE TUTAJ.
Ciemna czekolada z pomarańczą to peeling, który spróbowałam jako pierwszy. Peelingi to moja największa miłość – zaraz po kosmetykach do kąpieli, a może nawet na równi. Zdzieranie to jedno, dobry skład to punkt drugi, ale w przypadku takich kosmetyków liczy się także zapach. Wersja z ciemną czekoladą pachnie jota w jotę jak brownie z pomarańczą. Tak intensywnie, że zaraz po odkręceniu wieczka (bo peeling przesypałam, właśnie ze względu na wspomniane opakowania), cała łazienka tonie w tym pięknym aromacie. Peeling kawowy, jak przystało na jego atrybuty – brudzi wszystko dookoła. Ale to jest punkt obowiązkowy i nawet przyjemny, bo oblepia nie tylko całą wannę, ale także całe nasze ciało. Wygląda się trochę jak na survivalu, ale na pewno pachnie znacznie lepiej.
W przypadku peelingu jest też dostępna wersja kokosa z karmelem (tak, tę też wrzuciłam do koszyka) i o zapachu pankejków z borówkami. Są też dwa rozmiary opakowań – małe (na promocji kosztuje około 13 zł) i… ogromne (za jakieś 35 zł), które starczy na wiele, wiele wieeeeeele kąpieli.
Słowem podsumowania – ZAJRZYJCIE DO HEBE. Nie zmuszam, krzyczeć nie będę, ale naprawdę możecie znaleźć coś dla siebie. Może będzie to pierwszy krok, by przekonać się do kosmetyków naturalnych? A może znajdziecie jakiegoś nowego ulubieńca? Jest też czas na przemyślane zakupy,  bo promocja trwa aż do 15 listopada. Wszyscy zwariowali na punkcie promocji kolorówki w innej drogerii. Makijaż rzecz ważna, ale pielęgnacja to podstawa.
Znacie któreś z wymienionych marek? A może jesteście w stanie polecić mi jakieś inne, naturalne produkty? 
Ojej, to już koniec? Ale miło, że czytasz moje artykuły i wspierasz moje działania. Spodziewaj się kolejnych, równie ciekawych wpisów!
signature

Co o tym myślisz?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

No Comments Yet.