#2 Jesienne umilacze: Kobiece kształty na pocztówkach, plisowana spódnica z zamszu i książka, która leczy

Jakimś cudem przyplątała się do nas jesień, ale tym razem ta o nieco mniej przyjemnym usposobieniu. Bardzo upiera się przy tym, bym przestała nosić czarne ramoneski w stylu Jessicy Jones, a gdy na przekór wychodzę w południe w balerinach, to wieczorem wracam w podskokach – bo tylko tak mogę rozgrzać zmarznięte stopy. Ma to jednak swoje plusy – mam nowy pretekst do podrasowania garderoby, o czym zaraz opowiem. Ale jesień to też nieustanna walka z przeziębieniami – tak, jedną walkę już stoczyłam. To także szukanie nowych, jesiennych umilaczy, które będą działać lepiej niż antydepresanty. Oto druga odsłona jesiennych umilaczy – w poprzedniej opowiadałam o anielskiej szczotce, biżuterii dla fotomaniaka i… książkach, książkach, książkach.
blog ekstrawagacnka lifestyle

Graficzny majstersztyk by @iza_buleczka

Poznałam jej prace przypadkiem – na jednej z grup, gdzie w poście pokazała swoje projekty pocztówek. Zobaczyłam je i wiedziałam, że te maleńkie cuda mogą ożywić nawet najprostsze zdjęcie flat lay, które będę szykować na Instagram. Umówiłyśmy się z Izą, że zrobimy małą wymianę – ona wyśle mi kopertę pełną swoich pocztówek, a ja będę celebrować ich piękno w zdjęciowych kadrach. Ale wtedy jeszcze nie sądziłam, że te obrazki opowiedzą mi swoją historię…

Jeżeli książki, to papierowe, jeżeli grafiki – to te wydrukowane, bo w ten sposób rzeczywiście poświęcamy im uwagę. Dlatego po otrzymaniu pocztówek, zaczęła dostrzegać ich prawdziwe piękno. Przyglądać się im, puszczać wodze fantazji i analizować ich przesłanie. To nie jest tylko uroda geometrycznych grafik. To majstersztyk w opowiadaniu o kobietach i ich ciałach. O niedoskonałościach, o ich oryginalności i niepowtarzalności. W te paskudne dni, gdy ciężko znosić własne odbicie w lustrze, lubię spojrzeć na te kartki przypięte do metalowej tablicy inspiracji – nagle przestaję się obrażać na moje szerokie biodra, a nawet skuszę się na kilka tanecznych kroków przed lustrem.

Wiem, że przymuszać nie wypada, ale… musicie zobaczyć ten magnetyczny, fantastyczny Instagram, na którym pełno jest ilustracji Izy, ale także zdjęć, które są tak perfekcyjne w swojej prostocie. A Frida ze zdjęcia wyżej, to moja nowa obsesja – mój M. jeszcze nie jest tego świadom, ale chciałabym, żeby ten plakat pojawił się w naszym przyszłym, domowym azylu. W czarnej ramie i z białym passe-partout, w moim małym, przytulnym kąciku pełnym papierowych historii, tuż nad (albo obok) wielkiego fotela, który tonie wśród stosu poduszek. Prace Izy znajdziecie między innymi na jej stronie, Instagramie (odnośnik wyżej), a jej prace kupicie na stronie sklepu, który znajduje się na Etsy.

A teraz zajrzyjmy do szafy… 

Zmienia się pora roku zmienia się moja garderoba. Idea minimalizmu pozostaje niezmienna – mieć jak najmniej, ale z jak największą możliwością łączenia i mieszania. Pozornie wygląda to na prosty plan… A jak jest w rzeczywistości? Skończyłam już z kupowaniem ubrań jedynie w stonowanych kolorach, chociaż zawsze wybieram jakiś kolor bazowy. A patrząc na moją tusze, nietrudno zgadnąć że najczęściej bywa to czerń. Łączę ją jednak z kolorami, które nie tylko są modne w danym sezonie, ale po prostu trafiają w mój pokręcony gust. Mile widziane jest więc złoto, czerwień i butelkowa zieleń. Ah, no i żółty. Tak, jego pełno nie tylko w mojej szafie, ale także i we wnętrzach.

ekstrawagancka blog lifestyle moda

Ostatanio miałam okazję poszperać trochę w ofercie sklepu, który jest dla mnie zupełną nowością, a który pozwolił mi zakochać się w ich asortymencie. A ten pełnen jest nie tylko klasycznych ciuchów, ale także tych w klimacie boho. Na stronie blue shadow znalazłam mnóstwo sukienek o ciekawych fasonach, w różnych kolorach, a do tego… szytych w Polsce. To pewnie już trochę oklepane, gdy mówi się i pisze o „wpieraniu polskich marek i polskich wyrobów”, ale to po prostu ogromna duma, że i u nas powstają cuda na miarę wielkich, zagranicznych marek. 

SUKIENKA Z HAFTAMI 

– bardzo przypomina mi sukienkę, której nie tak dawno musiałam się pozbyć. Nosiłam ją przez dobre kilka lat, aż materiał wypłowiał w praniu i nie było już dla niej ratunku. Sukienka była jednak tak wygodna i uniwersalna, że wciąż szukam dla niej zamiennika. Stąd zainteresowanie wersją z BlueShadow – krój jest prosty, długość sięga kolan a góra jest ozdobna i elegancka. To rozklosozwany model wykończony falbanką. Dodatkowo, wycięcie z tyłu układa się w kołnierzyk, co wygląda bardzo dziewczęco i śmiało można nosić do takiej sukienki upięte włosy. Białe haftki kontrastują z czarną tkaniną i delikatnie przysłaniają odsłonięte części. Dla podkreślenia talii można zawsze założyć pasek. Sukienka jest z dzianiny i siatki. W moim mniemaniu to właśnie taka klasyczna „mała czarna”. Polska robota o pięknym wykończeniu. Tego modealu nie wrzuciłam do koszka, chociaż bardzo,  bardzo poważnie zastanawiam się nad zamówieniem, bo ubrania w tym sklepie sprzedają się jak świeże bułeczki. / DO KUPIENIA TUTAJ


Oprócz sukienki, w oko wpadła mi także plisowana spódnica oraz czarna bluzka z krawatką. I te dodałam do koszyka. Na zamówienie musiałam chwilę poczekać, ale było to tego warte. Proszę Państwa, oto mój duet idealny…

ekstrawagancka blog urodowy lifestyle

ZAMSZOWA, PLISOWANA SPÓDNICA 

– plisowana spódnica nie chciała mi dać spokoju. W ostatnim wpisie o jesiennych ubraniach pisałam właśnie o niej, tyle że był to model z popularnej sieciówki. I od tej pory kusiła mnie stąd i zewsząd, tak też musiało się to tak skończyć – pojawiła się w mojej szafie. Tak samo jak elegancka, czarna bluzka z leistego materiału. Bardzo zależy mi na tym, aby ubrania pojawiające się w mojej szafie pasowały do reszty. Może nie chcę mieć typowo kapsułowej szafy, ale rotacje poszczególnych elementów są bardzo mile widziane. Padło na złotą spódnicę, która naprawdę może być uniwersalna. Zaskoczeniem ogromnym jest materiał – miękki, ciepły, do tego nie gniecie się jakoś szczególnie – tak, to zamsz. Chociaż patrząc na spódnicę, aż ciężko w to uwierzyć. Przez swój kolor i delikatne refleksy, wygląda to raczej na materiał bardzo śliski i jeszcze bardziej imprezowy. Zapięcie na zamek i guzik to całkiem przyzwoite rozwiązanie, chociaż brakuje mi tylko jednego – gumki w pasie, która ładnie dopasowałaby się do wcięcia w talii. Wybrałam rozmiar, który chwilowo jest dobry, ale mam cichą nadzieję, że niedługo będę z uśmiechem mogła spódniczkę odrobinę zwęzić. Na Instagramie pytaliście o jesienne buty do tego złotego cuda – najlepiej sprawdzają mi się brązowe botki.  / DO KUPIENIA TUTAJ

ekstrawagancka blog lifestyle uroda

Czarna koszula z krawatką

– kolejna rzecz, którą dodałam do zamówienia. Koszula jest prosta, elegancka i bardzo klasyczna. Krawatka kojarzy się najczęściej z elementem ozdobnym butelki, ale w tym przypadku jest to wiązanie w damskiej bluzce, które swoim kształtem przypomina męski krawat. Tutaj krawatkę poprzedza całkiem spory dekolt, układający się w literę V. Taki fason, którym powiedzmy że można nazwać wiktoriańskim, wyszczupla szyję i wydłuża sylwetkę. Materiał jest bardzo delikatny, ale nie prześwituje. Koszula może wygląda bardzo oficjalnie, ale bez problemu narzucam na nią czarną ramoneską. Mam zamiar nosić ją do jasnych jegginsów (takich w w niebieskim kolorze), zakładam też do plisowanej spódnicy, opisanej przed chwilą. Odrobinę marzą mi się białe cygaretki w cieniutkie, czarne paski, ale na nie przyjdzie jeszcze pora. Krawatkę można też zawiązać w kokardkę – wygląda wtedy bardzo dziewczęco. Materiał to stuprocentowa wiskoza. Jako że kolor jest typowo bazowy, to do tego zestawienia można śmiało dodać kolorową marynarkę czy płaszczyk w kratkę./ DO KUPIENIA TUTAJ

ekstrawagancka

Claudia Titter

Naturalne antybiotyki 

Jestem typem chorowitka. Gdy miałam lat zaledwie kilka, Panie w przychodni witały mnie po imieniu. Lekarka przetestowała na mnie wszystkie możliwe specyfiki na przeziębienie i nie obyło się bez leków na wzmocnienie odporności. Gdy tylko podrosłam na tyle, by sama, dumnie decydować o sobie, przestałam biegać z każdym przeziębieniem do lekarza. Jasne, te przypadki, gdy nie mogę zwlec się z łóżka wymagają porządnych leków, natomiast wszystkie lżejsze przypadłości – leczę sama. Czaruję w kuchni niczym zielarka – kilka kropli olejku pichtowego na łyżeczkę miodu, napary z ziół, herbata z domowym sokiem z malin. Ale brakowało mi czegoś, co jeszcze uzupełniłoby pewne drobne luki…
Do teraz. Zielarską biblioteczkę zasiliła pozycja „Naturalne antybiotyki” od wydawnictwa Muza. To nie jest żadne usilne namawianie do zrezygnowania z wizyt u lekarza. To proste sposoby na drobne dolegliwości – katar, lekką gorączkę. Oprócz porad na poszczególne dolegliwości, jest tutaj także szczypta wiedzy – o bakteriach, wirusach, znalazła się również listaziół, które często kupujemy w aptece pod nazwą suplementów. O ile w okładce książki zakochałam się od pierwszego wejrzenia, to mam wrażenie, że grafik uronił łezkę, gdy składał wnętrze – tym razem okładka nijak ma się do wnętrza, które jest pełne kolorowych zdjęć i grafik, ale rodem ze stocka. To jednak tylko drobny mankament, który nie wplywa na jakość tej pozycji. Ze względu na wartość treści, powinno się dołączyć tę książkę do domowej apteczki. / Więcej o książce

Insirujące grafiki, ubrania i książki – to takie moje trzy, niezawodne antydepresanty. Ten temat aż domaga sie rozwinięcia, książki aż proszą się o polecenie. Ale wszystko w swoim czasie. Cieszę się niezmienie, że udało mi się stworzyć drugi wpis z tej serii… i mam nadzieję, że to dopiero słodki, jesienny początek.

A jakie są Wasze jesienne umilacze? 
Ojej, to już koniec? Ale miło, że czytasz moje artykuły i wspierasz moje działania. Spodziewaj się kolejnych, równie ciekawych wpisów!
signature

Co o tym myślisz?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

No Comments Yet.