magazine
Konopie, czarne mydło i słodkie migdały – jak wykorzystać je w domowym SPA?
Mohani to marka, która zawitała w mojej łazience po raz pierwszy. Przekonałam się do niej przede wszystkim ze względu na naturalne i wegańskie składy. No i sam asortyment, w którym znajdziemy nie tylko produkty do pielęgnacji ciała i włosów – w przyszłość chętnie sprawdzę ich orzechy piorące. Do testów otrzymałam trzy produkty, które zostały dobrane do moich potrzeb. I tutaj muszę przyznać, że był to strzał w dziesiątkę.
Trzy produkty a tyle możliwości. Rękawica lniano-konopna, czarne mydło i olej ze słodkich migdałów. Tylko tyle i AŻ tyle.
Olej ze słodkich migdałów
Pewnie znany już niejednej fance naturalnej pielęgnacji. To jeden z tych produktów, który nadaje się praktycznie do wszystkiego. Gdybyście kiedyś zgubiły (a może i zgubili) w podróży kosmetyczkę, polecam zajrzeć do pierwszego, lepszego sklepu i zakupić właśnie ten olej. Sprawdzi się w pielęgnacji włosów, jako produkt do demakijażu, balsam do ust czy ciała. A to naprawdę wciąż nie wszystko.
Wersja Mohani kusi nie tylko składem (100% oleju z nasion owoców drzewa migdałowego), ale także ceną (około 13 zł) i pojemnością opakowania, które liczy sobie 100 ml. Warto też zwrócić uwagę na samą butelkę, w której znajduje się produkt, a która została wykonana z ciemnego szkła. To najlepszy sposób przechowywania tego typu kosmetyków. Dodatkowo do zakrętki przymocowana jest pipeta. Może się wydawać, że to mało istotny szczegół, jednak docenimy ją przy użytkowaniu oleju w pielęgnacji twarzy. Potrzebujemy wtedy jego niewielkiej ilości, stąd przydaje się przyrząd, którym idealnie odmierzymy ilość kropel.
Jak wspomniałam na samym początku, olej ze słodkich migdałów określany jest często jako uniwersalny. Odpowiada zarówno skórze suchej, łuszczącej się, dojrzałej, wrażliwej, delikatnej… a końca nie widać. Stosuje się go także w pielęgnacji tych najmłodszych.
Jak wykorzystać olej w domowym SPA?
DO WŁOSÓW: O poprawnym olejowaniu włosów wciąż czytam, uczę się go i niekiedy odrobinę eksperymentuję. Jest jednak jeden zabieg pielęgnacyjny, który sprawdza się u mnie zawsze – aplikacja oleju na końcówki włosów. To ten obszar, który szczególnie narażony jest na uszkodzenia – szczególnie zimą, gdzie najłatwiej o bliski kontakt z zamkiem błyskawicznym. A pogoda też nie rozpieszcza – włosy staja się wilgotne od śniegu a w ciepłych pomieszczeniach momentalnie wysychają. Warto więc wzmocnić je takimi drobnymi zabiegami, jak nakładanie oleju.
DO MASAŻU: I nie tylko ciała. Najbardziej podoba mi się chyba używanie oleju ze słodkich migdałów jako olejku do masażu twarzy. Nie zawsze używam w tym celu tylko rąk – udało mi się zdobyć kilka fajnych gadżetów, jak chociażby wałeczek poprawiający owal twarzy i ujędrniający skórę, jednak w obyciu z nim bez odpowiedniej bazy nie ma mowy. Ale wcale nie trzeba wydawać oszczędności na kosztowne dodatki, skoro nasze dłonie potrafią zdziałać cuda. Jeżeli jednak nie wiecie jak się za to zabrać, to bez dwóch zdań polecam Wam filmik Czarszki – TEN TUTAJ. Trzy seanse i wszystko będzie jasne.
Olej migdałowy Mohani dostępny jest międzyinnymi w sklepie Helfy.pl
Savon Noir – Czarne mydło
Nie jest trudno zrazić mnie do jakiegoś kosmetyku. Tak też było z moim pierwszym, czarnym mydłem, które kupiłam już jakiś czas temu, a które skusiło mnie ze względu na niską cenę oraz markę, którą dobrze znałam. Jakież było moje rozczarowanie, gdy pierwsze, drugie i trzecie użycie skończyło się fiaskiem. W zupełności nie wiedziałam jak zabrać się za tego gagatka. Konsystencja przypomina wyrzutą gumę, zapach przyprawia o mdłości a kolor… Cóż, powiedzmy sobie szczerze, że czarno-brązowa maź w przypadku kosmetyków nie jest częstym ulubieńcem. I gdy byłam już pewna, że to definitywny koniec, że nie polubię się z tym arabskim wynalazkiem – wtedy poznałam wersję od Mohani. Wystarczył zwięzły i krótki opis znajdujący się na opakowaniu, który utwierdził mnie w tym, że do tej pory zabierałam się do tego produktu w sposób niewłaściwy. Dlatego podjęłam się kolejnej próby.
Marokański skarb jakim jest czarne mydło, to kosmetyk, który działa jak peeling enzymatyczny. O ile przy mechanicznym złuszczaniu dosłownie CZUJEMY jak obdzierają Nas ze skóry, to wersja enzymatyczna jest delikatniejsza i bardziej znośna (chociaż wiadomo – co kto lubi). Ale naprawdę działa. Jeżeli jednak marzy się Nam prawdziwy zdzieracz, to proponuję połączyć mydło z rękawicą do masażu o właściwościach peelingujacych – a o takiej napiszę dosłownie za chwilę.
Opakowanie mydła jest całkiem spore, bo mamy do zużycia aż 200 gram produktu, a cena również wydaje się bardzo przystępna – to około 24 zł. Wydajność zależy właściwie od Nas samych. Jeżeli przy aplikacji będziemy pamiętać, by do środka opakowania nie dostało się zbyt wiele wilgoci, wtedy mydło posłuży nam znacznie dłużej.
Możemy je stosować do peelingowania całego ciała – buzia nie jest tu żadnym wyjątkiem. Na pewno należy zaznaczyć, że dla wielu osób ten specyficzny zapach może być pewnym mankamentem. Nie ma tu jednak żadnych dodatków zapachowych, dzięki czemu skład jest bardzo prosty i naturalny. Mamy więc: wodę, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil (czyli oliwę z oliwek) oraz Potassium Hydroxide, czyli stabilizator, który został dopuszczony do produkcji kosmetyków naturalnych. Właściwie nie potrzeba nic więcej, chociaż bez problemu kupimy też mydła z innymi, naturalnymi dodatkami.
Jak wykorzystać mydło w domowym SPA?
DO PEELINGOWANIA TWARZY: Jak wspomniałam już wyżej, czarne mydło działa jak peeling enzymatyczny. Jest to delikatniejsza forma pozbywania się martwego naskórka, która szczególnie sprawdza się u osób z trądzikiem – nie musimy mocno pocierać skóry i tym samym nie roznosimy bakterii na inne obszary twarzy. Zawsze omijamy jednak okolice oczu. Następnie wracamy do standardowej pielęgnacji, czyli dokładnego oczysczenia twarzy (pianka lub żel).
JAKO MASECZKĘ: Wystarczy dokładnie oczyścić skórę twarzy, a następnie nałożyć produkt (omijając okolice oczu) i pozostawić go na buzi przez około 10 minut. Jest to rodzaj maseczki oczyszczającej. Później dokładnie zmywamy mydło przy użyciu dodatkowego produktu – pianki lub żelu.
DO PEELINGU CAŁEGO CIAŁA: Tutaj szczególnie polecam połączyć ten zabieg z rękawicą do masażu bądź peelingu – łatwiej będzie rozporwadzić produkt na skórze, a dodatkowo pobudzimy krążenie krwi.
Lniano-konopna rękawica do kąpieli (intensywnie peelingująca)
Z porozu wygląda na zwyczajną myjkę do kąpieli, ot co. Jednak niech nie zwiedzie Was jej delikatny urok i wdzięk – to prawdziwy zdzieracz suchego naskórka. Przed pierwszym użyciem rękawica wcale nie wydaje się być w dotyku szorstka, a po jej zmoczeniu tym bardziej nic nie wskazuje na to, że tak dobrze poradzi sobie jako gadżet peelingujący. A jednak obiecuję Wam, że po masażu z jej udziałem krew zacznie szybciej krążyć w żyłach, a skóra będzie gładka i napięta. Ale od początku…
Rękawica lniano-konopna to tak naprawdę mieszanka trzech materiałów – lnu (30%) bawełny (30%) oraz konopia (40%), które będzie odgrywać tutaj szczególną rolę. W ofercie Mohani doszukałam się bowiem drugiej rękawicy, tym razem lnianej, która co prawda też peelinguje, ale w sposób znacznie delikatniejszy od tej, do której użyto domieszki konopia. O samych właściwościach oleju z konopii słyszałam już niejednokrotnie, jednak pierwszy raz spotkałam się z takim dodatkiem w przypadku rękawic do peelingu (bądź masażu).
Warto też powiedzieć kilka zdań o odpowiednim przechowywaniu i traktowaniu rękawicy. Po kąpieli trzeba ją delikatnie przeprać – u mnie najlepiej sprawdza się naturalne mydło. Po dokładnym wypłukaniu odkładam rękawicę w miejsce, w którym będzie mogła wyschnąć. Nie polecam kaloryfera, a po prostu drążek na ręczniki. Następnie chowam ją do suchego pudełka, gdzie czeka aż do następnej kąpieli. Przykładanie uwagi do takich szczegółów jest ważne – przede wszystkim ze względu na zachowanie higieny i przedłużenie żywotności rękawicy.
Jak wykorzystać rękawicę w domowym SPA?
DO ZABIEGU HAMMAM: O rytuale zwanym Hamman usłyszałam całkiem niedawno. Popularny jest głównie w ganinetach kosmetycznych, a z takich usług nie korzystam zbyt często. Wywodzi się z Bliskiego Wchodu, gdzie zabieg ten polegał na pielęgnowaniu zarówno ciała, jak i duszy. Dzisiaj oczywiście podchodzi się do niego odrobinę inaczej, jednak wciąż składa się on z czterech etapów, czyli: nawilżania w łaźni parowej, oczyszczania i złuszczania (tutaj używano właśnie czarnego mydła i peelingowano skórę – dobrze sprawdzi się więc rękawica lniano-konopna), oczyszczania przy użyciu glinki Ghassoul oraz namaszczania olejkami i rozluźniania poprzez masaż.
DO MASAŻU: Rękawica nie musi służyć jedynie do peelingowania skóry. Możemy potraktować skórę nieco łagodniej i zaczerpnąć nieco inspiracji właśnie z powyższego zabiegu Hammam. Warto tylko zwrócić uwagę, aby ruchy były znacznie uważniejsze i delikatniejsze. Stonowane ugniatanie czy naciskanie pobudzi krążenie. A my sami doświadczymy błogiego relaksu…
DO OCZYSZCZANIA TWARZY: Tutaj kolejny raz należy zachować powściągliwość i pamiętać o delikatności, jednak rękawica lniano-konopna naprawdę dobrze sprawdza się przy pielęgnacji cery. Pomaga chociażby w usunięciu resztek olejku czy maseczki.
W ramach krótkiego, ale dosadnego podsumowania, chciałabym kolejny raz zaznaczyć, że nie potrzeba fortuny i ogromnych bogactw, by móc odpocząć po królewsku. A przy tym zadbać o własną skórę. Całkowicie rozumiem, jak bardzo potrafi przytłaczać rzeczywistość dnia codziennego. Zrywanie się z łóżka przed świtem, praca, stosy obowiązków, które zamiast maleć, to rosną z każdą godziną. Niekiedy najzwyczajniej w świecie brakuje czasu na sen – a co dopiero na jakieś wizyty u kosmetyczki czy w SPA. Kluczową sprawą pozostają także finanse. Oczywiście błogie lenistwo na stole u masażystki to coś pięknego, ale to zawsze pozostanie pewnego rodzaju luksus. Nie oznacza to jednak, że należy odmawiać sobie przyjemności. Już jakiś czas temu, obiecałam sama sobie, że znajdę w tygodniu przynajmniej jedną godzinę, by zamknąć się w łazience, napełnić wannę po brzegi i wykorzystać najulubieńsze kosmetyki. Drogie czy tanie – to nie ma znaczenia. Ważne, żeby ich użytkowanie sprawiało radość i dobrze wpływało na naszą skórę i samopoczucie. Małe rzeczy potrafią cieszyć najbardziej.