magazine
Fresh & green, czyli o szybkiej i naturalnej pielęgnacji słów kilka
Kosmetyki tworzone z miłości do skóry – tak można określić piątkę produktów, które stały się gwiazdami tego wpisu. Polubiłam je nie tylko ze względu na ładne o naturalne składy, ale w szczególności za to, że ratują mnie w kryzysowych sytuacjach. Bo bywa i tak, że wszystko dzieje się jakoś na przekór. Cera sie buntuje, a grafik nie pozwala na poświęcenie pielęgnacji więcej niż kilku minut dziennie. I wtedy wkraczają oni – oto trzech herosów codziennej pielęgnacji.
Fresh & green to tytuł nieprzypadkowy. Oprócz tego, że produkty te mają naprawdę ładne składy, to dodakowo ich stosowaniu towarzyszy natychmiastowe uczucie świeżości. Dla wyjaśnienia tego tytułu jest jeszcze jeden powód – w tym miesiącu (a właściwie na sam jego koniec) postanowiłam dołączyć do akcji łączącej blogerów. Organizowana jest ona co miesiąc przez Michała z Twojej Źródło Urody a temat zawsze się zmienia. A oto inni blogerzy, którzy dołączyli do zabawy!
Czarszka ♦ Evelyn’s shades of red ♦ rozmyślania yasminelli ♦ Heyitsalexk ♦ dobrulbloguje ♦ kolorowy kraj ♦ MAZGOO ♦ Blonde Bangs ♦ Made by Gigi ♦ Kerli – Kinga Kerth ♦ Arsenic ♦ Niewyparzona pudernica ♦ Zakochana w kolorkach ♦ Twoje Źródło Urody ♦ Interendo ♦ Codzienność nasza ♦ Mama trójki ♦ Esy floresy fantasmagorie ♦ w blasku Marzeń ♦ pasja rodzi profesjonalizm ♦ Domatores ♦ Makijażowy świat Sylvii
Sukin
Micellar Cleansing Water
Aż mi przykro, że właśnie sięgam denka tego produktu. Chociaż w kolejce czekają równie ciekawe kosmetyki do demakijażu, to za płynem micelarnym Sukin będę bardzo, ale to bardzo tęsknić . I chętnie wrócę do niego za jakiś czas. Spodziewałam się, że bublem na pewno się nie okaże, ale ani przez chwilę nie przyszło mi na myśl, że znajdzie się wśród kosmtycznych ulubieńców. Jeżeli miałabym ten micel polecić komuś w szczególności, to bez wątpienia zadedykuję go osobie zmagającej się z trądzikiem. I nie jest to istotne, czy związany jest on z dojrzewaniem, hormonami czy nieodpowiednią dietą. Po prostu sprawdza się idealnie przy problematycznej cerze. To aż niepojęte z jaką łatwością zmywa nawet wodoodporny makijaż, a zarazem nie podrażnia a nawet zmiękcza skórę. To bardzo istotne, gdy trzeba uważać, by nie naruszyć nowych nieprzyjaciół, a jednocześnie dokładnie oczyścić cerę.
Sklad: Wszystko opiera się w zasadzie na ekstrakcie z aloesu, który odpowiada za nawilżanie, ekstrakcie z rumianku (łagodzi podrażnienia) oraz ekstrakcie z ogórka, który tonizuje skórę i odpowiada za uczucie odświeżenia. Mamy też dwa alkohole – benzylowy i denat (jednak w bardzo małej ilości). Dokładnie na końcu składu znalazł się alkohol benzylowy, ale biorąc pod uwagę, że są to kosmetyki naturalne – nie będzie on produktem syntetycznym, a naturalnym, czyli nie stanowi zagrożenia dla alergików.
Działanie: Jak na razie nie było takiego makijażu, z którym nie dałby sobie rady! Zmywam nim zarówno minerały, kremy BB, jak i ciężkie podkłady. Również tusze do rzęs nie są dla niego przeszkodą – wystaczy nasączyć bawełniany wacik i przyłożyć go na kilkadziesiat sekudn do powieki, a następnie delikatnie ścierać pozostałości mascary.
Cena: ok 43 zł za 250 ml / Produkty marki Sukin dostępne są online w sklepie EkoDrogeria.
Vianek
Nawilżający tonik-mgiełka do twarzy
Kilka miesięcy temu zachwycałam się inną wersją toniku od Vianka – łagodzącą. Wtedy żył nam.sie bardzo dobrze. Miłość jednak szybko zgasła, gdy produkt nie tylko przestał przynosić korzyści, ale wręcz szkodził. Zaczęłam mieć pewne obawy, że jak przystało na produkt naturalny, doszło do jakiejś zmiany w konsystencji i kosmetyk zaczął się zwyczajnie psuć. Na twarzy pojawiało się więcej zaskórników niż zwykle, a tuż po użyciu cera przypominała lep na muchy. Opakowanie 1/3 płynu wykonało lot do kosza. Jednak tak bardzo spodobała mi się forma toniku-mgiełki, że przy kolejnej wizycie w Hebe wpakowałam do koszyka wersje nawilżającą. I był to punkt w dziesiątkę.
Skład: Jak na produkty Vianka przystało, na skład nie można narzekać. Opiera się głównie on głównie na ekstrakcie z owsa, moczniku, kwasie hialuronowym czy glicerynie. Najwięcej jest – oczywiście – dodatków mocno nawilżających.
Działanie: Nawilżenie! Tonik do dla mnie przedostatni etap pielęgnacji. Zanim nałożę olejek, serum czy krem, tonizuję skórę po wcześniejszym myciu. Potrzebuje produktu, który nie będzie się zbytnio lepić, ale też jego działanie będzie widoczne na pierwszy rzut oka. I taki jest nawilżający Vianek. Chłodna mgiełka delikatnie otula całą buzię i zaczyna się wchłaniać. Zanim sięgniemy po kolejny produkt, skors jest wciąż zwilżona, ale nie ma uczucia lepkości.
Uwagi: Coś, o czym warto wspomnieć, to nieszczelny atomizer. Nie polecam zabierać tego opakowania w podróż, bo wręcz gwarantugw, żeże doskona stonizowana będzie nie Wasza buzia, ale wszystko co wrzucicie do kosmetyczki.
Cena: ok 17 zł / Produkt dostepny stacjonarnie w wielu drogeriach, m.in. Hebe.
Swanicoco
Krem Pore Care Tightening Glacier Cream
Z marką Swanicoco znamy się nie od dziś. Znamy i lubimy, a dokładniej rzecz biorąc – moja skóra jak dotąd toleruje wszystkie produkty, jakie jej zaserowałam spod szyldu Swanicoco. Pewnie dlatego, że dużo tutaj naturalnych składników, a nawet jeżeli znajdują się te syntetyczne – dalej są to dodatki na najwyższym poziomie o dobrej opinii i wspaniałym działaniu. Skoro więc relacje nasze okazały się na piątkę z plusem, bez oporów wprowadziłam do codziennej pielęgnacji krem, który miał nie tylko ładnie nawilżać i rozjaśniać, ale także działać przeciwstarzeniowo. Seria Glacier Cream ma opierać się zastosowaniu wody lodowcowej, która ma być znacznie bogatsza w minerały i powinna zastąpić zwyczajną wodę dodawaną do kosmetyków.
Skład: Zagadka dotycząca składu przyprawiła mnie o zawrót głowy. Jako że udało mi się wyrzucić opakowanie, tak też byłam pewna, że bez problemu odnajdę skład online. Pojawił się jednak mały chochlik – krem ten co prawda znalazłam w Internecie, ale w zupełnie innym opakowaniu. Nazwa ta sama, ale… wciąż mam małą zagwozdkę, czy to oby na pewno ten sam krem. A patrząc na skład (do którego udało się dotrzeć), należy zwrócić uwagę, że pojawiło się tam kilka składników, które nie do końca lubię. Nie zmienia to jednak faktu, że w żaden sposób nie wpłynęł to negatywnie na jego użytkowanie.
Działanie: Konsystencja żelu sprawia, że produkt bardzo łatwo aplikuje się na skórę. Krem, który na początku ma beżowy odcień, traci go zaraz po nałożeniu i staje się zupełnie przezroczysty. Nawilża od zaraz.
Uwagi: Podejrzewam, że to tylko wina mojego ”wrażliwego” nosa, ale zapach kremu jest dla mnie wręcz nieznośny. Chocaż ulatnia się w kilka minut po aplikacji, to już to wystarczy, bym fukała i odrobinkę się denerwowała. Jednak to nie skreśla go z listy ulubionych kremów na dzień.
Oto tzy produkty, które na stałe wpisały się w moją pielęgnację. Pomimo swoich drobnych wad zasłużyły, by napisać o nich ciutkę więcej, bo może staną się potencjalnymi ulubieńcami dla kogoś z Was. Do tej trójki mogłabym dopisać jeszcze Vinosource Serum S.O.S Desalterantserum od marki Caudalie (o którym pisałam już tutaj, a które znalazło się w lutowej wersji boxa LookFantastic) oraz intensywnie regenerujący olejek do twarzy (Intense Skin Repair Oil) od d’Alchemy, jednak jemu poświęcę oddzielną recenzję, gdyż miałam okazję wypróbować kilka produktów tej marki.
Jak wygląda Wasza ekspresowa pielęgnacja?
Ojej, to już koniec? Ale miło, że czytasz moje artykuły i wspierasz moje działania. Spodziewaj się kolejnych, równie ciekawych wpisów!