magazine
Trzech muszkieterów wieczornej pielęgnacji i peeling
Coś do demakijażu, tonik, serum bądź krem i od czasu do czasu – peeling.
Tak wygląda przepis na dobrą, bardzo podstawą, ale jednak skuteczną pielęgnację. Cóż, chętnie bym się pokusiła o dodanie także kremu pod oczy, ale zasada jest taka, że można też znaleźć krem czy serum, co to pod oczy świetnie się nadają. W telegraficznym skrócie, oto cztery etapy wieczornej pielęgnacji, które warto mieć na uwadze. Zawsze.
Olejek hydrofilowy GOODBYE DIRT
Trzy pompki. No, przy mocniejszym makijażu troszkę więcej, ale zawsze sobie poradzi. Aplikować można jak wygodniej – albo na suchą skórę, albo na zwilżoną. Oba warianty lubię, oba sprawdzają się równie dobrze. Olejek w kontakcie z wodą zamienia się w delikatną emulsję, którą bardzo łatwo zmyć wodą. Czy jest to tylko produkt do zmywania makijażu? Ależ skąd. Zastąpi żel, piankę i i każdy inny kosmetyk do mycia buzi.
W przeciwieństwie do innych kosmetyków Lush Botanicals, hydrofilowego olejeku GOODBYE DIRT nie trzeba trzymać w lodówce, a dodatkowo – termin ważności to 9 miesięcy. Ale nie martwcie się, on uzależnia tak bardzo, że skończycie go znacznie, znacznie szybciej – jak ja.
Cena: 155 zł / Pojemność: 100 ml / Kosmetyk wegański / Cruelty Free / bezpieczny dla kobiet w ciąży
MOKOSH
Aktywny peeling do twarzy Róża z jagodą
Peeling enzymatyczny, czy mechaniczny? A gdyby tak połączyć jedno i drugie, czyli stworzyć produkt, który złuszcza martwy naskórek samoczynnie, jak i poprzez pocieranie? Proszę Państwa, oto on, kosmetyk podwójnie działający. Sposób aplikacji zależny jest od potrzeb skóry, gdyż działanie złuszczania można „stopniować”. Enzymatycznie działają dwa najpopularniejsze składniki z tego zakresu, czyli enzym z papaii oraz enzym z ananasa. To one odpowiedzialne są za bardzo delikatne złuszczanie, które sprawdzi się także przy cerze ciut bardziej wrażliwej. Dodatkowo, enzymy pomagają wyregulować wydzielanie sebum.
Nabierając kosmetyk, wyczuwamy pod palcami maleńkie drobinki. To zapewne korund, który także znalazł się w składzie. Tym razem to składnik mocno złuszczający, stosowany najczęściej w przypadku cery tłustej. Dobrze pamiętam, że na zajęciach kojarzyliśmy go z mikrodermabrazją. Stąd też sposób użycia naszego peelingu jest dość nietypowy. Przede wszystkim, warto posłuchać się zaleceń MOKOSH i dostosować sposób aplikacji do wymagań cery:
• Skóra sucha, wrażliwa lub naczynkowa: nałóż peeling na oczyszczoną skórę twarzy. Pozostaw na skórze przez 5-10 minut, zmyj nie masując. Przy pierwszej aplikacji pozostaw na 3-5 min.
• Skóra normalna, mieszana, tłusta: nałóż peeling na oczyszczoną, wilgotną skórę twarzy, wykonaj delikatny masaż po czym pozostaw peeling na skórze przez 10-15 minut i zmyj.
Także jeżeli chodzi o częstotliwość, warto tutaj zachować umiar. Tak jak wspominałam w pierwszej części wpisu – lepiej czasami zapomnieć niż przedobrzyć. W takim razie w przypadku cery suchej, wrażliwej bądź naczynkowej wystarczy użyć aktywnego peelingu do twarzy 1-2 razy w miesiącu, natomiast przy skórze tłustej i normalnej można sięgnąć po produkt od 2 do 4 razy.
Sama najczęściej korzystam z niego miejscowo – czoło, nos i broda. Tak zwana strefa uwielbia wariować, jeżeli chodzi o nadmierne wydzielanie sebum i zatykanie przez zaskórniki. I tutaj właśnie wkracza zazwyczaj mocny peeling (lubię także peelingi kawowe, które dobrze radzą sobie z tą strefą). Trzeba pamiętać, że używając kosmetyków z enzymami, skóra rzeczywiście może być nieco zaczerwieniona i zaraz po złuszczaniu nie wyglądać zbyt ładnie. To jednak kwestia kilku bądź kilkunastu minut, nie ma strachu. Końcowy efekt jest tego wart!
O!FIGA
Hydrolat Wonna Róża
Czy są tutaj osoby, które dostają drgawek na samą myśl o różanym zapachu? Uciekajcie! Resztę proszę o zostanie, bo… to fajny hydrolat jest! Często powtarzam, że o ile lubię wszelakie toniki, to największą miłością pałam do wszelkich hydrolatów. Ten od O!Figa to nic innego, jak bardzo prosty produkt pozyskiwany z róży damasceńskiej. Jak wygląda produkcja? Otóż płatki poddaje się delikatnemu oddziaływaniu pary wodnej, dzięki czemu hydrolat zachowuje wszystkie, drogocenne właściwości – tak przynajmniej piszą o Wonnej Róży. A jak jest w rzeczywistości?
Kosmetyk w sam raz dla cery wrażliwej i naczynkowej. Coś o tym wiem, bo po półrocznym okresie przyjmowania leków, moja skóra zmierza w tym kierunku. Hydrolat różany jest dla mnie ciut słabszym zamiennikiem za hydrolat lawendowy (a ten lubię najbardziej, szczególnie ten od Mafki).
Mimo, że jest to produkt w pełni naturalny i jednoskładnikowy, to termin ważności sięga aż roku. Woda różana jest doskonała jako produkt tonizujący a zarazem jako kosmetyk łagodzący podrażnia i uszczelniający naczynka – dlatego tak często poleca się hydrolat różany przy cerze naczynkowej.
Tyle że ja wonną różę używam nie tylko w wieczornej tonizacji, ale także przy domowym SPA. Maseczki z glinek czy błotne to świetna sprawa, ale uczucie ściągnięcia jest już nieco mniej lubiane. Aby nie dopuścić do wyschnięcia maski, wystarczy co chwilę spryskiwać twarz hydrolatem. W wersji ciut bardziej ekskluzywnej – wody różanej można użyć także do rozrobienia maski, zamiast wody.
Cena: ok 26 zł/ Pojemność: 100 ml / Produkt wegański / Cruelty Free
MOKOSH
Wygładzające serum Figa
Jeżeli ktoś szuka bardzo bogatego w skład serum, do tego wydajnego, wegańskiego i odpowiedniego dla kobiet w ciąży – cóż, warto poznać się bliżej z figowym serum od MOKOSH. Początkowo nastawiłam się na prosty w składzie kosmetyk – a gdzieżby tam! Oczywiście, serum jest naturalne, ale wcale nie ograniczono się tutaj do skorzystania jedynie z właściwości figi. Wczytując się w skład znajdzie się tutaj takie oleje jak jojoba, z nasion makadamii czy z nasion słonecznika. Jest również ekstrakt z bergamotki, cynamonu, z kwiatów róży demasceńskiej, z owoców wanilii, z tonki, jaśminu, skórki limonki, z pąków kwiatowych goździka… no i oczywiście macerat z figi.
Produktu stosuje się go dosłownie odrobinę, bo to kosmetyk o oleistej konsystencji, dla niektórych – nieco ciężkiej. Im dojrzalsza cera, tym można sobie pozwolić na większą ilość. Przy mojej, wrażliwej i jeszcze (powiedzmy) młodej cerze, wystarczy dosłownie kropla na czoło, po jednej na każdy policzek i jeszcze odrobina na brodę oraz szyję.
Serum jest w małej (bo to zaledwie 12 ml), szklanej buteleczce wyposażonej w pipetę. Wygodne w użyciu, w sam raz na wyjazd. O minimalizmie w designie kosmetyków MOKOSH chyba już nie muszę pisać, chociaż wiadomo, to kwestia gustu – jednak osobiście uwielbiam stawiać te kosmetyki na widoku.
Coś, co jest zasługą bogatego składu, to nie tylko natychmiastowe działanie, ale także… zapach. Funkcjonuje tutaj podobna zasada jak w przypadku perfum – zapach delikatnie zmienia się podczas aplikacji. Ten początkowy podoba mi się trochę mniej, ale z czasem staje się znacznie delikatniejszy i słodszy. Mam wrażenie, że to dzięki wanilii, a w szczególności tonce wonnej – to ją wykorzystuje się do słodko pachnących perfumach.
Mimo, że jest to serum o konsystencji oleistej i pozornie ciężkiej, to wchłania się bardzo ładnie i szybko. Gdy ma się ochotę, to można zaaplikować na nie dodatkową warstwą kremu. Ja potrzeby takiej , w nie odczuwamzupełności wystarczy mi taki efekt. Taki… czyli jaki? Może nie jest to wygładzenie, ale na pewno bardzo intensywne nawilżenie. Rano, skóra delikatnie się błyszczy, ale nie jest to taki brzydki skutek nadmiaru sebum – cera staje się po prostu dobrze nawilżona i zregenerowana. Tyle mi trzeba i tyle wystarczy.
Cena: 79 zł / Pojemność: 12 ml / produkt wegański / Cruelty free / bezpieczny dla kobiet w ciąży
Pamiętajcie, że to tylko moje, subiektywne wybory pielęgnacyjne. Dla każdego coś innego – wiele lat zajęło mi zrozumienie mojej skóry i mogę się założyć, że wielu i wiele z Was ma podobnie. Poza tym – potrzeby naszej skóry mogą zmieniać się jak w kalejdoskopie – a to zima, a to zmiana klimatu, nowe warunki pracy, hormony czy kolejnych kilka czynników, które potrafią uprzykrzyć życie. Zasada jest jedna – szukać swoich zasad i takich kosmetyków, które naprawdę zrobią waszej skórze dobrze.