NUORI / Niebanalne, luksusowe kosmetyki wprost z Danii

Zaczęłam żartować, że ostatnio coraz częściej podróżuję po kosmetycznej mapie świata. Mamy XXI wiek, smartwache, Netflixa i możliwość poznawania innych kultur nie tylko z książek. Możemy jechać na drugi koniec globu albo wyjść do restauracji za rogiem, gdzie serwują orientalne przysmaki. Możemy też poznawać tajniki pielęgnacji od koleżanek ze wschodu, zachodu, południa czy północy. Albo północnego-zachodu, bo czas wybrać się do Danii, gdzie narodziła się marka naturalnych kosmetyków znana jako NUORI.
Blog urodowy Ekstrawagancka / kosmetyki


PRZEDE WSZYSTKIM ŚWIEŻOŚĆ – tak można opisać główne założenie marki. Z kosmetykami naturalnymi bywa tak, że jednym z najtrudniejszych etapów ich tworzenia jest… odpowiednia konserwacja. Przy typowo drogeryjnych produktach stosuje się mnóstwo syntetycznych dodatków, które przedłużają datę przydatności. To dokładnie tak jak z jedzeniem – zazwyczaj większa ilość konserwantów, to gorsza jakość samego produktu. Marki kosmetyków naturalnych szukają więc takich rozwiązań, by produkt był świeży jak najdłużej, ale zarazem naturalny.

Jedno z takich rozwiązań opracowała marka NUORI –  kosmetyki są mieszane małymi partiami co 10-12 tygodni w Danii, a następnie błyskawicznie dostarczane do dystrybutorów na całym świecie. Wszystko po to, by produkty zostały jak najszybciej sprzedane, licząc czas od momentu ich produkcji. Klienci, którzy wybierają tego typu kosmetyki są raczej minimalistami – stawiają na jakość, mniejszą uwagę przywiązują do ceny, a do pielęgnacji podchodzą z rozmysłem. 

DATA ROZPOCZĘCIA STOSOWANIA: Znajduje się na przodzie kartonika i sugeruje termin, w którym najpóźniej powinno się rozpocząć używanie produktu.
DATA WAŻNOŚCI: najlepsze działanie, kosmetyki wykazują  w ciągu 6 miesięcy od produkcji. Data ważności sygnalizuje czas, że to najwyższa pora, by wymienić produkt na nowy. Datę ważności można znaleźć na spodzie butelki lub na zakrętce.

A opakowania? Niektóre z kosmetyków NUORI znajdują się w szkle. W przypadku kosmetyków, które testowałam – są to jednak opakowania plastikowe. Wedle tego, co wyczytałam o marce, używają nie tylko plastiku PET (najbardziej popularnego i niezbyt dobrego), ale także z HDPE (ten natomiast jest jednym z najlepszych i może mieć kontakt z żywnością).
A sam design opakowań robi wrażenie. To ta prostota, która trudna jest do osiągnięcia, ale gdy już się to uda – efekty są unikatowe. Białe opakowania, charakterystyczna czcionka i biało-żółte kartoniki.
NUORI to nie tylko produkty naturalne, ale poniekąd także ekskluzywne. Dlatego już sama ich cena sugeruje, że są z wyższej półki. Zawsze warto jednak pamiętać, że są to kosmetyki zagranicznego producenta, a ceny dostosowane są głównie do odbiorców rodzimego kraju. No i jakość – to nie są pierwsze lepsze składniki od przypadkowych dostawców. Na cenę wpływa też wspomniana wcześniej data ważności i… dostępność. U nas nie kupicie tych produktów stacjonarnie, ale online – moje pochodzą z RUAH STORE, czyli sklepu, w którym znajdziecie tylko wyselekcjonowane marki, zazwyczaj trudno dostępne a zarazem naturalne. Jest mi niezmiernie miło, że mam przyjemność z nimi współpracować. 
Blog urodowy Ekstrawagancka / kosmetyki

NUORI / Nawilżający tonik w mgiełce

Tak się jakoś stało, że od kiedy zaczęłam stosować hydrolaty zamiast toników, to tak się rozleniwiłam, że najbardziej przemawia do mnie aplikacja produktów w mgiełce. Po pierwsze – to sposób najszybszy, a po drugie – niektóre tego typu kosmetyki można używać także NA MAKIJAŻ, w celu jego utrwalenia. Po trzecie – znacie to uczucie, gdy za oknem skwar, albo spędziliście bardzo, bardzo wiele czasu w klimatyzowanym pomieszczeniu? Skóra aż błaga o delikatny opad mgiełki, na spragnioną nawilżenia twarz – i tutaj wkracza tonik w mgiełce. Po czwarte – tonik to produkt, który ma ukoić skórę po demakijażu, wyrównać pH i przygotować do kolejnych kroków w pielęgnacji – nie musimy więc dotykać skóry, pocierać jej wacikiem i znów męczyć – masaż możemy wykonać przy aplikacji kremu albo serum (jeżeli nie wykonaliśmy go już przy demakijażu).

I tak oto wieli plus za taką formułę. Wersja Vital Unifer ma atomizer prawie idealny, bo nie spływa na Nas fala niczym Niagara. Trzeba tylko pamiętać, by aplikować tonik w odległości około 20 cm od twarzy. A ile nakładać? Mniej więcej 3-4 psiknięcia, to takie optymalne wyjście. Ale zawsze można i więcej. Kiedy stosować? Rano, wieczorem… w czasie dnia – właściwie zawsze, kiedy mamy na to ochotę. Toniki w mgiełce mają to do siebie, że są wielozadaniowe. Można je stosować także przy maseczkach, które zastygają – w ten sposób nie pozwalamy, aby zamieniły się w twardą skorupę i zbytnio ściągnęły skórę.

Tonik nie wchłania się ani za wolno, ani zbyt wszystko. On chyba pod każdym względem jest taki w sam raz. Najbardziej lubię nakładać go przed aplikacją jakiegoś cięższego kosmetyku (serum, esencji), a zaraz po demakijażu – żeby przywrócić odpowiednie pH skóry. Daję mu dosłownie dwie minutki i sięgam po kolejny kosmetyk. Zapach jest raczej delikatny, trudny do określenia, ale przyjemny.

 / Tonik w mgiełce dostępny jest TUTAJ. / 100 ml za 189 zł

SKŁAD:  Water/Aqua, Aloe Vera/Aloe Barbadensis Leaf Juice, 1.3 Propanediol (plant origin), Pentylene Glycol (plant origin), Apple/Pyrus Malus Fruit Water, Gluconolactone, Maltodextrin, Polyglyceryl-4 Caprate, Sodium Gluconate, Chamomile/Chamomilla Recutita Flower Extract, White Tea/Camellia Sinensis Leaf Extract, Hyaluronic Acid/Sodium Hyaluronate, Licorice Root Extract/Dipotassium Glycyrrhizate, Orange/Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil Expressed, Lemon/Citrus Limon Peel Oil, Linalyl Acetate*, Citral*, Geraniol*, Linalool*, Limonene*, Fragrance/Parfum*.*From 100% natural essential oils

NUORI / Głęboko nawilżająca maska doskonaląca

Supreme Moisture Mask to ten typ maseczki, który najbardziej polubiłam na zajęciach z kosmetyki. Kremowa fomuła nałożona na buzię zaczyna stopniowo wchłaniać się naszą skórę. Im większego odżywienia potrzebuje cera, tym mniej maseczki będziemy mieć do zmycia po upływie wyznaczonego czasu. A zostawiamy ja w spokoju na około 10 minut, następnie możemy pozbyć się pozostałości (czyli zazwyczaj cienkiej, lepiej warstwy) za pomocą letniej wody. Pomagam sobie w tej czynności gąbeczką konjac, by jednocześnie oczyścić skórę. Ale maska może być też aplikowana na noc, w zależności od potrzeb skóry. Mnie uratowała po zabiegu nakładania kwasów – te nie zdziałały nic szczególnego, ale pozostawiły zaczerwienienie i podrażnienia. Cóż, to ACID Fusion 3.0 nie wrócę (mieliśmy warsztaty w ramach zajęć kosmetycznych), ale maska sprawdzila się idealnie – uspokoiła cerę, nie pozowoila na przesuszenie i przywróciła wyglad jak sprzed zabiegu.
Ale maseczka jest zarazem na tyle lekka i przyjemna w użyciu, że najbardziej lubię aplikować ją rano – bo najczęściej na noc zostawiam sobie lekkie, domowe kwasy, glinki, błoto z morza martwego czy inne produkty, po których skóra trochę szaleje. 
Skład na pierwszy rzut oka jest idealny. A im bliżej mu się przyglądam, tym… jest lepiej. Nie ma tu ani jednego dodatku, do którego mogłabym się przyczepić, który nie pasuje do idei naturalnych kosmetyków czy którego nie toleruje moja skóra. Nawet zamiast klasycznej wody na pierwszym miejscu, znalazła się wersja znacznie bardziej rozbudowana – bo z wyciągami z owoców.

Jest tutaj woda winogronowa i różana, połączona z  kwasem hialuronowym, skwalenem roślinnym i betainą. Ponadto – ekstrakt z rumianku, który zmniejsza podrażnienia, czy witamina B3 przywracająca skórze napięcie i zapobiegająca utracie wilgoci./ Nawilżająca maseczka doskonaląca dostępna jest TUTAJ. / 50 ml za 337,50 zł

SKŁAD: Grape/Vitis Vinifera Fruit Water, Damask Rose/Rosa Damascena Flower Water, Squalane (plant origin), Pentylene Glycol (plant origin), Shea/Butyrospermum Parkii Butter, Coco-Caprylate/Caprate, Cetyl Alcohol, Avocado Butter/Hydrogenated Avocado Oil, Vitamin B3/Niacinamide, Betaine (plant origin), Glyceryl Stearate Citrate, Glycerin (plant origin), Apricot/Prunus Armeniaca Kernel Oil, Bisabolol, Hydrolyzed Hyaluronic Acid, Chamomile/Chamomilla Recutita Flower Extract, Hyaluronic Acid/Sodium Hyaluronate, Water/Aqua, Xanthan Gum, Maltodextrin, Geraniol*, Citronellol*, Sodium Gluconate, Citric Acid, Fragrance/Parfum*.*From 100% natural essential oils 

Blog urodowy Ekstrawagancka / kosmetyki

NURORI / Odżywczy balsam do ciała

Zacznę od tego, że Vital Body Balm pachnie dla mnie jak cytrynowe ciasteczka. Wróć! Co to za opisywanie kosmetyku, gdzie najpierw opowiada się o jego zapachu? Ale, ale… kiedy to najczystsza prawda. O ile przy masce i mgiełce, zapachy są bliżej nieokreślone – balsam pachnie najpiękniej i najbardziej intensywnie. Tym mnie właściwie przekonał już na samym początku. Bo co to by była za przyjemność, gdy po prysznicu wysmarujemy się balsamem, którego zapach aż mdli. A tutaj jest idealnie, na pewno jest to spora zachęta, żeby pamiętać o wieczornym smarowaniu.

Aplikacja nie przysparza problemów – chociaż trzeba uważać, by nie nałożyć za dużo – balsam delikatnie bieli i będzie więcej roboty przy rozsmarowywaniu. Nie pozostawia śliskiej warstwy, ale delikatnie, przez kilka minut tuż po aplikacji może się odrobinę lepić. To kwestia czasu, aż produkt się wchłonie. Od kiedy wybieram kąpiele z dodatkiem olejków, moja skóra nie potrzebuje jakiegoś specjalnego nawilżenia, dlatego mogę tylko napisać, że jako balsam do skóry normalnej – daje radę, ale patrząc na skład, to i z cięższymi przypadkami da sobie radę.

A skład opiera się na mieszance olejku z awokado, masła shea, gliceryny z oliwy z oliwek, oleju ej z pestek winogron i witaminy E (ta zapewnia ochronę antyoksydacyjną). / Odżywczy balsam dostępny jest TUTAJ. 150 ml za 216 zł

SKŁAD:  Water/Aqua, Pentylene Glycol (plant origin), Shea/Butyrospermum Parkii Butter, Squalane (plant origin), Cetearyl Alcohol, Glycerin (plant origin), Avocado/Persea Gratissima Oil, Grape/Vitis Vinifera Seed Oil, Glyceryl Stearate, Glyceryl Stearate Citrate, Vitamin E/Tocopheryl Acetate, Magnolia Officinalis Bark Extract, Vitamin E/Tocopherol, Cetearyl Olivate, Beeswax/Cera Alba, Alcohol, Xanthan Gum, Sclerotium Gum, Tribehenin, Sorbitan Olivate, Vanilla/Vanillin, Orange/Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil Expressed, Vanilla Planifolia Bean Extract, Fragrance/Parfum*, Linalool*, Limonene*, Sodium Gluconate, Citric Acid.*From 100% natural essential oils



Spośród kosmetyków tej marki, chętnie poznałabym jeszcze balsam do ust w wersji Kopenhaga, balsam do rąk i… piankę oczyszczającą.  Jestem też ciekawa, czy w ich ofercie często pojawiają się jakieś nowe kosmetyki. Jak na markę z wyższej półki, NUORI wypada bardzo dobrze. Czasami w moje ręce wpadają produkty uważane ze ekskluzywne, tyle że w formie miniaturek (oferuje je jeden z zagranicznych boxów kosmetycznych). Okazuje się jednak, że wysoka cena nie zawsze idzie w parze z dobrym składem i działaniem. Udało mi się trafić na kilka bubli, które nie kupiłabym nawet za niską cenę. Tutaj składy są jednak idealne, wręcz nie można przyczepić się do niczego. Działanie – też jestem na tak, chociaż nie są to jakieś spektakularne efekty – no, może poza maską, której działanie rzeczywiście widać już na drugi dzień.


Jeżeli miałabym wybrać z tych trzech produkt najlepszy, to… nie mogłabym się tak łatwo zdecydować. Maska wypada najlepiej pod względem działania, ale jest też najdroższa, za to tonik jest najtańszy z całej trójki, a też przyjemnie się go używa, a co najważniejsze – skóra dobrze go przyjęła. Wszystkie te kosmetyki oceniłabym tak samo dobrze a dodatkowo pochwaliła za piękne składy. I chociaż bardzo lubię te nasze, rodzime marki, to kosmetyczną podróż do Danii uważam więc za udaną!

Znacie kosmetyki NUORI? Czy macie swoje ulubione marki z innych zakątków świata? A może wybieracie tylko polskie marki?

Ojej, to już koniec? Ale miło, że czytasz moje artykuły i wspierasz moje działania. Spodziewaj się kolejnych, równie ciekawych wpisów!
signature

Co o tym myślisz?

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

No Comments Yet.